27 lut 2009

Kawiarnia Syrena - herbata i szisza


Asia - Po zjedzeniu niedrogiej chińszczyzny, postanowiliśmy zaszaleć i zjeść jeszcze deser w jakiejś kawiarni lub herbaciarni.
Igor - I idąc Piotrkowską zaszliśmy do małej kawiarenki przy Piotrkowskiej 66. Dość niepozorna, w oknach jakieś kraty, małe drzwi. No ale spróbowaliśmy, zaryzykowaliśmy i weszliśmy.
Asia - Wcześniej wiele razy mijałam ten lokal, ale jakoś nie wchodziłam, bo wydawał mi się taki "z poprzedniej epoki"... Stare drzwi, klasyczna witryna, okienko aby kupić coś stojąc na ulicy.
Igor - Otóż to, witryna nie zachęca ale intryguje swoją archaicznością. Po otwarciu drzwi wyglądających jak te zakładane w dawnych supersamach - szkło i aluminium, weszliśmy do środka.
Asia - Lokal jest raczej wąski i długi. Od lewej strony są w nim: ściana, kanapa, rząd stolików, krzesła, przejście, krzesła, rząd stolików, kanapa, ściana.
Igor - Bar znajduje się na końcu sali. Tak na dobrą sprawę to nie wiedzieliśmy czy panuje samoobsługa czy jest jakiś kelner. Na wszelki wypadek, po tym jak się rozpłaszczyliśmy, poszedłem do baru zamówić coś na deser.
Asia - Tuż obok baru stoją dwie lodówki. Jedna z napojami, druga z ciastami: torty, szarlotka, sernik... Do tego przy barze słoiki z ciasteczkami z orzechów i pączki. Moje oczy aż pojaśniały na takie smakołyki.
Igor - W barze do tego duży wybór napojów i soków. Można też napić się świeżego soku z marchewki (szklanka 5zł). Nie wiem, ale alkoholu chyba nie sprzedają. Nie jestem do końca przekonany, bo w menu nie było a jakaś butelka piwa rzuciła mi się w oczy.
Asia - Na pewno ucieszą się wielbiciele herbat: do wyboru jest wiele rodzajów czarnych herbat. A dla kawoszy ekspres ciśnieniowy (w menu jest np. cappucino).
Igor - Gdy zamówiłem dla Asi herbatę i sernik, a dla mnie biały tort usiedliśmy przy stoliku. Pan który stał za barem powiedział, że zaraz nam to poda.
Asia - Początkowo nie zwróciłam na to uwagi, ale Pan miał jakiś obcy akcent. Dopiero jak usiadłam i rozejrzałam się po tej kawiarni zauważyłam, że w zasadzie przy każdym stoliku siedzą ludzie innej narodowości. Ciekawie to wyglądało.
Igor - Można by powiedzieć, że Bliski Wschód. Gwar panował w całej kawiarni, ale słychać było przede wszystkim język arabski. Także wielu gości paliło fajki wodne, przez co w lokalu było dość mglisto. Ale był to dość przyjemny w zapachu dym.
Asia - Fakt, dla tych którzy nie tolerują dymu dłuższa wizyta w Syrenie może być męcząca, bo na klimatyzację nie ma co liczyć. W lokalu nie dość że panuje półmrok, to jeszcze chmura siwego dymu... Klimat jak z filmów o bossach mafii.
Igor - No ale do naszego stolika podszedł pan, który wcześniej przyjął zamówienie. Postawił na stoliku filiżankę i wybraną saszetkę z herbatą. Po chwili wrócił z nałożonymi na dwa talerzyki ciastami.
Asia - Herbata marki Ahmad nie wymaga komentowania - albo się ją lubi, albo nie. Ja lubię bardzo. Na szczęście w coraz większej ilości sklepów można ją kupić. Zaś sernik? Osobiście wolę sernik pieczony, który ma temperaturę pokojową (a nie z lodówki), ale gdy za chwilkę się ogrzał był całkiem smaczny. Bardzo waniliowy, z półkruchym spodem. Do gorącej herbaty w sam raz.
Igor - Mój torcik wyglądał apetycznie. Duża porcja białego tortu z biszkoptowego ciasta, do tego dużo białej i ciemnej czekolady. Całość smaczna ale bez rewelacji. Sam bardzo lubię słodycze, ale ciasta lubię lekkie w smaku. Niestety, mój tort był trochę tłusty, a całość zapychająca. Zjadłem jednak całą porcję, bo pomimo lekkiego uczucia nadmiaru słodyczy, całość mi smakowała.
Asia - Spokojnie mogliśmy jeść nasz deser i bezkarnie rozglądać się po kawiarni. A jest na czym oko zawiesić. Przy ścianach są buteleczki, świeczniki, obrazki, lustra. Na stołach i obok stołów oraz w witrynie stoją kolorowe butelki fajek wodnych.
Igor - Ogólnie rzecz biorą to miejsce ma specyficzny klimat. Można się poczuć jak w jakimś arabskim kraju, choć niestety aktualna temperatura temu nie sprzyja. Przy stołach ludzie z róznych stron świata, rozmawiają nie po polsku, palą fajki wodne, nawet z głośników lecą hity popu z krajów arabskich.
Asia - Nie jest to miejsce na spotkanie biznesowe (chyba, że kontrahent jest Arabem), ale na spotkanie ze znajomymi zdecydowanie tak. Atmosfera jest swobodna, jest gwarno, można posiedzieć, pośmiać się. Minusem jest jednak powietrze. Wszystkie ubrania nadają się od razu do prania.
Igor - Chyba jeszcze tu wrócę, choćby po to aby spróbować fajki wodnej (szisza).

Wydatki:
Herbata 4,00 zł
Sernik 4,50 zł
Torcik 4,50 zł

Ocena (skala od -5 do +5):
obsługa: +3
jedzenie: +3
czas: +5
wystrój: +2
czystość: +3


Ogólna ocena:

Kawiarnia Syrena
Łódź, ul. Piotrkowska 66


Wyświetl większą mapę

China Restaurant - zjeść i wyjść


Igor - W piątkowy wieczór, łażąc po sklepach na Pietrynie, zgłodnieliśmy. Uzmysłowiliśmy sobie, że nie napisaliśmy jeszcze lutowej recenzji.
Asia - A, że luty krótki, to jakoś nam tak szybko zleciało. Dla odmiany poszukiwania wolnego lokalu trwały długo.
Igor - A to, kuchnia nie taka jak byśmy chcieli, a to za daleko, a to w końcu tłoczno. I takim oto sposobem wylądowaliśmy w lokalu przy Piotrkowskiej 41.
Asia - Jeszcze nie tak dawno w tym miejscu był jakiś sklep, ale teraz mieści się tam lokal "China Restaurant", utrzymany w kolorystyce czarno-czerwonej.
Igor - Ogólnie wygląda to bardziej jak fast-food podający chińskie dania. Bo od wejścia jest jedna duża sala dla gości, a w końcu jest lada z kasą a za nią kucharz uwijający się przy wookach.
Asia - Na jednej ścianie długi pasek zdjęć z Chin, na drugiej ogromne chińskie znaki oraz wielka plazma z włączonym kanałem muzycznym. A przy oknach wysoko zawieszony blat i stołki barowe.
Igor - Tak, w telewizorze Viva, z głośników ESKA, a dookoła chińskie widoczki. No ale usiedliśmy przy jednym ze stoliczków i czekaliśmy na kelnerkę.
Asia - W zasadzie to zanim podeszła mogliśmy wybrać swoje dania, ponieważ karty dań stoją na stolikach. Ot dwie karki czerwonego brystolu przewiązane wstążeczką z nadrukowanymi daniami i cenami.
Igor - W tej karcie były 62 pozycje, w tym napoje i piwa. Jak na chiński bar, jest w czym wybierać - ryże smażone, kurczak, wieprzowina i wołowina na kilkanaście sposobów.
Asia - Do dań można wybrać sobie różnorodne dodatki od białego ryżu, przez ryż z warzywami, makaron sojowy na frytkach kończąc. Ja zdecydowałam się na kurczaka GomBao z ryżem i warzywami.
Igor - Ja nie wiedziałem co wziąć, ale postawiłem na smażony ryż z warzywami, jajkiem i wieprzowiną. Ceny obu dać dzieliła różnica 10 groszy. Byłem bardzo ciekaw skąd ona wynikała.
Asia - Warto wspomnieć w tym miejscu o cenach, bo są dość niewygórowane. Np. 11,10 zł; 11,30 zł; czy 13,20 zł. Zdążyliśmy przeczytać menu, rozejrzeć się po China Restaurant, a kelnerki nadal nie było. Zajęta była sprzątaniem po poprzednich klientach.
Igor - Każdy stolik jest spryskiwany jest jakimś środkiem czyszczącym i czyszczony szmatką. Po kilku minutach kelnerka pojawiła się przy naszym.
Asia - Przekazaliśmy nasz wybór. Pani zapytała czy życzymy sobie coś do picia. Ponieważ nie wiedzieliśmy czego się spodziewać - postanowiliśmy domówić picie później.
Igor - Po kilku minutach, kelnerka znów się pojawiła przynosząc sztućce i pałeczki.
Asia - A ja zapytałam gdzie jest toaleta. Po pierwszym wyjaśnieniu myślałam, że mam iść na zaplecze. Toaleta jest bowiem tuż obok baru, ale zamiast iść prosto do kuchni należy skręcić w lewo. Dość przestronna, z maluteńką umywalką, sporym lustrem o fatalną żarówką. Taką chyba energooszczędną, która potrzebuje kilku chwil aby się rozpalić. Tak więc dopiero jak wychodziłam światło było na tyle mocne aby poprawić chociażby makijaż.
Igor - W tym czasie na stole postawiono moje danie. Talerz, na którym średniej wielkości kopczyk ryżu, z którego wystawały kawałeczki warzyw i kilka cząstek mięsa. Niestety, wieprzowina najwyraźniej nie była za długo smażona. No więc ja siedziałem przy stole, Asi jeszcze nie było (jak i jej dania) a ja głodny nad talerzem jedzenia.
Asia - Gdy wróciłam byłam zaskoczona, że danie już jest. Tęsknie zerknęłam więc w kierunku kuchni licząc, że zaraz dostanę także moje... Wzięłam więc swoje pałeczki i delikatnie zaczęłam podskubywać danie Igora.
Igor - Jadłem sobie, ale w sumie bez rewelacji. Ot, ryż z dodatkami. Kupka ryżu znikała, a dania Asi dalej nie było. Pomyślałem - wreszcie, jest sprawiedliwość na tym świecie, bo do tej pory to ja zwykle musiałem czekać na swoje danie. Doszedłem do mniej więcej 3/4 dania, kiedy pojawiła się kelnerka z daniem Asi.
Asia - I zamarłam! Postawiony przede mną talerz był o 5 cm w każą stronę większy od Igorowego! Pół zajmował: ryż z dużymi kawałkami warzyw (brokuły, kalafior, groszek, troszkę marchewki), a drugie pół: mięso, warzywa, orzechy i sos. Gorące, parujące i ciekawie pachnące. Kilka kęsów utwierdziło mnie w przekonaniu, że trzeba było zamówić jakieś picie. Danie było delikatnie pikantne. Na szczęście Igor skończył swoją porcję i zaczął mi pomagać. Taka ilość i takie przyprawy są idealne dla kobiety o wilczym apetycie.
Igor - Szkoda, że nasze dania nie zostały przyniesione jednocześnie - prawdopodobnie zamienilibyśmy się daniami.
Asia - Powoli, powoli... uporaliśmy się z kurczakiem GomBao. Ciekawie chrupało się kawałki orzeszków ziemnych. Całość oceniam smacznie. A w tej cenie nawet bardzo smacznie.
Igor - Jako że moje danie było mniejsze, ja czułem pewien niedosyt. Dlatego tez po zakończeniu mojej porcji podjadałem od Asi warzywka i mięso.
Asia - Był piątek, wieczór. Za oknem snuły się grupki klubowiczów. A wewnątrz China Restaurant były wolne stoliki. W sumie się dziwię, bo zamiast jeść kanapkę czy kebab to chyba lepiej wejść i przekąsić coś tanio tutaj.
Igor - Tanio, na talerzu i metalowymi sztućcami. Można się najeść.
Asia - Komu polecić ten lokal? Wszystkim, którzy muszą coś szybko zjeść na mieście. Biznesowa kolacja tam średnio pasuje, ale już niezobowiązujący lunch aby porozmawiać o czymś zawodowym - tak.
Igor - Ot, wejść, za niewielkie pieniądze zjeść i wyjść. Poza posiłkiem, nie należy od tego baru za wiele wymagać. Wyszliśmy więc i poszliśmy na deser...

Wydatki:
Kurczaka GomBao z ryżem i warzywami 11,10 zł
smażony ryż z warzywami, jajkiem i wieprzowiną 11,20 zł

Ocena (skala od -5 do +5):
obsługa: +1
jedzenie: +4
czas: +3
wystrój: +3
czystość: +4


Ogólna ocena:

China Restaurant
Łódź, ul. Piotrkowska 41
tel. 042-634 26 51


Wyświetl większą mapę

3 lut 2009

Tawerna Akropol - nie udawaj Greka


Igor - Comiesięczna sonda zdecydowała, wysłaliście nas na Akropol. W taką fatalną pogodę wolałbym do oryginalnego, ale że w Grecji teraz strajkują i blokują drogi, postanowiliśmy zostać w Łodzi.
Asia - Choć trzeba przyznać, że wycieczka do greckiej Tawerny Akropol to nie lada wyprawa. Znajduje się bowiem ona przy ul.Traugutta, niedaleko Sienkiewicza. W dość niepozornej kamienicy.
Igor - Dość. Bardziej trafić można do pobliskiej Żabki. Na dobrą sprawę, sami nie byliśmy pewni czy aby dobrze trafiliśmy i czy w ogóle jest otwarte.
Asia - Po otwarciu drzwi widać półokrągłą kurtynę. W środku paliło się światło, ale było bardzo cicho. Nieśmiało weszliśmy. Przy barze pojawiła się dziewczyna, która zaprosiła nas do środka i zapewniła, że lokal jest czynny.
Igor - Dość dziwacznie zabrzmiało pytanie, czy życzymy sobie sali na palących czy niepalących. Co to ma za znaczenie w momencie kiedy każda z sal jest pusta? Kiedy stwierdziliśmy że wolimy zjeść w sali dla niepalących, zapalono w niej światło - najmniejsza, na samym końcu i w dodatku zaraz przy toalecie (ale o tym później). Wybraliśmy więc środkową salę, usiedliśmy pod ścianą i rozsiedliśmy się. Kurtki powiesiliśmy na dwóch z ośmiu wieszaków - nieco mało jak na dwudziestoosobową salę.
Asia - Gdy tylko zajęliśmy miejsca usłyszeliśmy grecką muzykę z głośników. Kelnerka podała nam menu i zapaliła świeczkę na zastawionym stole (świece, sztućce, kieliszki, obrus).
Igor - Zaczęliśmy wertować karty dań. Są w niej zarówno zakąski zimne jak i ciepłe, saganki, sałatki, dania z grilla i pieczone, ryby, oraz specjały tawerny. Dodatkowo desery i napoje. Ciekawe, że każda potrawa ma grecką nazwę na początku, a później krótkie wyjaśnienie - ciekawy zabieg dodający oryginalności proponowanym daniom.
Asia - I sprawiający trudności przy zamawianiu. Ja po chwili zastanowienie zdecydowałam się na danie Moussakas czyli zapiekankę z bakłażana, ziemniaków i mięsa w delikatnym sosie beszamelowym. Do tego herbata na rozgrzewkę.
Igor - Ja postawiłem na Bifteki scharas me feta czyli kotlet z mięsa jagnięco-wieprzowego faszerowany serem feta i ostrą papryczką.
Asia - Kelnerka pojawiła się po kilku chwilach. Przyjęła moje zamówienie i doprecyzowała zamówienie Igora.
Igor - Bo mogłem do swojego mięsa wybrać albo frytki, albo ryż z sosem paprykowym. Postawiłem na to drugie, frytki można zjeść niemal wszędzie. Niestety, w menu nie ma wymienionych win, a kelnerka słysząc o mojej chęci napicia się, nawet się nie zająknęła o oddzielnej karcie. Zaproponowała jedynie domowej roboty wino według greckich recept. Zgodziłem się. Kelnerka przyjęła zamówienie i zniknęła w kuchni.
Asia - Ponieważ przygotowywanie dań troszkę trwało, a my zaczęliśmy być głodni, podeszłam do baru i domówiłam porcję ciasteczek z fetą, na gorąco. Przy okazji dowiedziałam się gdzie jest toaleta. Doszłam na koniec lokalu, minęłam drzwi i zwątpiłam... smuga światła wydobywała się z jakiegoś pomieszczenia gospodarczego. Po omacku znalazłam kontakt, żeby włączyć światło i właściwe drzwi. Weszłam, szybko umyłam ręce w lodowatej wodzie i wyszłam. Brr... Było tam na prawdę zimno.
Igor - Ja też musiałem iść do toalety. Miałem więcej szczęścia - wiedziałem już gdzie iść, znalazłem kurek z ciepłą wodą, ale przez to nie uciekałem tak szybko i mogłem zobaczyć jaki bałagan panuje na podłodze toalety. Ogólnie rzecz biorąc widać, że wszystko już było nieco używane, a wtyczka grzejnika wisiała z gniazdka jedynie na dwóch kablach wystających ze ściany.
Asia - Niedługo po tym jak Igor wrócił kelnerka przyniósł nam talerzyk z ciasteczkami i dodatkowe talerze dla nas. Talerz kolorowy, w kwiatki. Leżały na nim trzy trójkąciki fety zawiniętej w ciasto francuskie. Całość wyglądała na przed chwilą wyjętą z głębokiego tłuszczu, lekko przyrumienioną,
Igor - Delikatnie wziąłem jedno ciasteczko na spróbowanie. Nie za bardzo wiedząc czego się spodziewać, ugryzłem delikatnie nadziany na widelec trójkącik. Ciasto francuskie było gorące, ale ser feta w środku miło letnia i słona. Kolejny kęs jednak nie był już tak smaczny - odkryłem bowiem sekret przygotowania ciasteczek. Są one gotowe i zamrożone, dopiero jak klient zamówi rzuca się je na gorący tłuszcz. No więc ugryzłem tyropitakię i poczułem zmarzniętą fetę. No cóż - pomyślałem, zdarza się.
Asia - Ciasteczka były smaczne, szkoda, że właśnie zimne wewnątrz. Ale pomysł na taką przekąskę mi się spodobał.
Igor - No nic, ale czekaliśmy na dania główne. Mieliśmy czas na oglądanie wnętrz, a ja na degustacje wina. Cóż wino, faktycznie nie za szczególne i raczej domowej roboty. Poziom octu dość wysoki, klarowność nie najlepsza i kwasik dość wyraźny. Skupiłem się więc na wnętrzach tawerny.
Asia - Z jednej strony wystrój dość prosty. Stoły i krzesła stoją pod ścianami. Cały lokal jest utrzymany w jasnych kolorach. Osobiście moją uwagę przykuły mocowania lamp. Niby prosta lampa, ale metalowe dekoracje, łańcuszki i połączenia dawały ciekawy efekt.
Igor - Ze ścian wystają fragmenty greckich kolumn, a przy wejściu na tle greckiej flagi powieszone są charakterystyczne białe greckie stroje. Więcej motywów nawiązujących do Grecji nie znalazłem. W menu jeszcze wyczytałem, że antyczny wystrój został nagrodzony III miejscem w konkursie "Najlepsze wnętrze 1999 r." oraz wyróżniony przez miesięcznik "Dom i Wnętrze":"...za przeniesienie w łódzki pejzaż klimatu greckiej gospody, twórczo i z kulturą".
Asia - A ja doczytałam, że dania "są sporządzane przez naszych kucharzy na zamówienie z powodu dbania o ich świeżość, smak i estetykę. Dlatego bardzo prosimy by byli Państwo wyrozumiali w związku z czasem oczekiwania na potrawy". Byliśmy więc wyrozumiali i grzecznie odczekaliśmy 30 minut.
Igor - Kiedy po tym czasie pojawiła się kelnerka, otworzyłem szeroko oczy i uśmiechnąłem się. Asia dostała dużą porcję, ja nie mniejszą. Byłem pewien że oboje się najemy, a zapach dawał mi przypuszczenie, że i smak będzie wyborny.
Asia - Z apetytem podeszłam do ogromnego sześcianu zapiekanki jaki miałam przed sobą. Do tego sporo sosu. Wszystko jeszcze parujące, bardzo smakowicie pachnące. Wzięłam pierwszy kęs i upewniłam się, że zapiekanka to był dobry wybór.
Igor - Ja zacząłem od ryżu polanego sosem paprykowym, w kolorze pomarańczowym. Ryż był parujący, ale sos był zimny, w sumie całość była letnia. Ale ryż był tylko uzupełnieniem dania, które pachniało i wyglądało imponująco. Spróbowałem najpierw roztopionego żółtego sera, którego plasterek był na wierzchu. Później zabrałem się za kotleta z brzegu i smak wydał mi się interesujący, kolejny kęs i smak wydał mi się jeszcze bardziej znajomy, niemal jak krwisty stek. Stwierdziłem, że coś tu jest nie tak i naciąłem większy kawałek mięsa. No i niestety okazało się, że w środku mięso było jeszcze surowe. Z wielkim żalem stwierdziłem, że nie będę jeszcze jadł i pójdę do kucharza i zwrócę się o "nieco mniej surowe mięso".
Asia - Igor wstał i w sumie z lekką nieśmiałością poszedł do kuchni, aby zadziałać coś z tym mięsem. Ja w tym czasie powolutku rozkoszowałam się zapiekanką. Dojrzałam przy okazji element wystroju w postaci wazonów pełnych świeżych tulipanów.
Igor - Kiedy zobaczył mnie kucharz, od razu przestał kopcić papierocha, wstał i podszedł do mnie, a zaraz za nim kelnerka. Tak jak jeszcze ona podeszła do sprawy dość ugodowo, tak kucharz chyba poczuł się urażony i do końca twierdził, że to nie było surowe mięso - udawał Greka.
Asia - Konwersacja Igora z kucharzem trwała dość długo. Stanęło na tym, że kucharz wziął talerz. A Igor wrócił. Liczyłam, że podpieką mu mięso, więc za kilka minut będzie mógł już dalej jeść. Okazało się jednak, że ja już prawie kończyłam zapiekankę, a Igor nadal patrzył na puste miejsce na stole.
Igor - Skorzystałem z okazji i podjadałem Asi z talerza. Faktycznie jej danie było wyśmienite, ni słodkie ni ostre. Co mogłem robić, wino też się skończyło. Wsłuchiwałem się w jakieś dźwięki z kuchni - czyżby to mikrofalówka miała sprawiać aby moje danie było gotowe także w środku?
Asia - Co więcej ja już skończyłam! A tego kotleta nadal nie było z powrotem.
Igor - Po kolejnych pięciu, a dwudziestu od zwrotu pojawiła się kelnerka z dwoma talerzami. Na jednym moje danie, a na drugim tzatzyki jako forma przeprosin. Kelnerka jeszcze przepraszała i żałowała za to co się stało i w sumie do niej żalu nie mam, bo i niby za co, w końcu to nie jej wina.
Asia - Z trwogą spoglądałam na przyniesione danie i byłam ciekawa czy dostało tylko dopieczone, czy zrobione od nowa, na co wskazywał czas oczekiwania. Igor podniósł jednak ser leżący na mięsie i pokazał nacięty przez niego wcześniej koniec kotleta. No cóż... Ważne, że teraz mięso nie było surowe.
Igor - Powinienem się cieszyć, że dostałem nową porcje ryżu i nowy plaster sera. Co jeszcze kucharz w ramach rewanżu dodał od siebie, nawet nie chcę myśleć. Zjadłem wszystko bo po godzinie czekania byłem głodny, ale nie sprawiało mi to już takiej przyjemności. Jednego byłem pewien, na deser namówić się już nie dam. Tym bardziej, że miałem uczucie jakbym połknął kamień.
Asia - Korzystając w wolnej chwili poprosiliśmy o rachunek i upewniliśmy się, że w lokalu można płacić kartą. Gdy dostaliśmy rachunek podeszłam do baru go uregulować, gdzie kelnerka raz jeszcze przeprosiła za zaistniałą sytuację. Tuż przed wyjściem zajrzałam raz jeszcze do menu. Na drugiej stronie wypisane są nagrody i opinie o tym lokalu. Jedna z nich brzmiała, że jest to lokal niedrogi... to pojęcie względne.
Igor - Ja po tym co zjadłem, lokalu raczej polecać nie będę. Jednak na podstawie jednej wpadki chyba nie wypada oceniać jak żywią tam codziennie, jak radzą sobie przy większych imprezach, a także jak gotują inni kucharze (bo zakładam, że trafiliśmy na jednego z kilku).
Asia - Bo lokal najprawdopodobniej świetnie nada się na imprezy rodzinne. Można siedzieć razem, w jednej sali, ale przy różnych stolikach. Spotkania biznesowego tam nie widzę ze względu na siedziska nie do końca komfortowe. Walentynki? Ciężko mówić o intymności na otwartej sali gdzie stolik stoi obok stolika.

Wydatki:
Bifteki scharas me feta; Kotlet z mięsa jagnięco-wieprzowego faszerowany serem feta i ostrą papryczką 24,00 zł

Moussakas; Zapiekanka z bakłażana, ziemniaków i mięsa w delikatnym sosie beszamelowym 22,00 zł

Tyropitakia; Ciasteczko z serem na gorąco 9,50 zł

Herbata 4,00 zł

Wino domowe 8,50 zł

Tzatzyki; Pasta na bazie greckiego jogurtu z zielonym ogórkiem (8,00 zł) gratis

Ocena (skala od -5 do +5):
obsługa: +3
jedzenie: +4 / -3
czas: +1
wystrój: +3
czystość: +3


Ogólna ocena:

Tawerna Grecka Akropol
www.tawernagrecka.com
Łódź, ul.Traugutta 9
tel. 042-632 04 15


Wyświetl większą mapę

1 lut 2009

PrzyznaJemy - najlepszy 2008



Asia - Na początku stycznia ogłosiliśmy konkurs "PrzyznaJemy tytuł najlepszego 2008 roku". W ankiecie na naszym jedzeniowym blogu wypisaliśmy wszystkie lokale, które oceniliśmy w 2008 roku na pięć gwiazdek.
Igor - Następnie przez dwa tygodnie mieliście możliwość wybrania lokalu jaki powinniśmy nagrodzić.
Asia - W głosowaniu wzięło udział 188 osób! I to właśnie te osoby zdecydowały, że
Igor - Tytuł Najlepszej Kawiarni 2008 przyznaJemy Affogato a Tytuł Najlepszej Restauracji 2008 przyznajemy Analogii.
Asia - Zdecydowanie polecamy wszystkim czytelnikom TestuJemy Łódź wybranie się do tych dwóch lokali.
Igor - Przypominamy także o możliwości wpisywania w Księdze Gości propozycji lokali jakie możemy odwiedzić.
Asia - I obiecuJemy dać zwycięskim knajpom znać, że zostały wybrane przez Was za najlepsze.

PokazuJemy czytelników strony