30 gru 2007

Istambul - turecki Krokodyl


Asia - Jako że Sylwestra nie dane nam było spędzić w Turcji, postanowiliśmy udać się w przeddzień ostatniego dnia roku do nowej restauracji tureckiej w Łodzi.
Igor - O tym lokalu słyszałem dotychczas same dobre opinie. A to że baraninę podają, a to że kebab podają na wynos w cieście durum, a nie tylko zwykłych bułkach, a to że kucharzami są Turcy.
Asia - Dla niewtajemniczonych, Restauracja Istambul zajmuje miejsce dawnego Krokodyla – dość ekskluzywnego lokalu, który zniknął z łódzkiej mapy gastronomicznej pod koniec lata 2007.
Igor - Od samego wejścia, Istambul faktycznie wygląda jak prawdziwa turecka knajpka z kebabem. Są lady z powystawianymi mięsami, duży kaflowy piec na pizzę (turecką), na ścianie widoczek meczetu, a wszędzie krzątają się tureccy kucharze.
Asia - Po wejściu do Istambulu znaleźliśmy się w części barowej. Były tu trzy stoliki, przy każdym po cztery krzesełka, na stołach zaś plastikowe ceratki i po dwa sosy w litrowych dzbankach.
Igor - Zanim zdołaliśmy podjąć decyzję gdzie chcemy usiąść, od razu podbiegła do nas kelnerka i zapytała: „Państwo coś na szybko, czy podać menu?”. Jako, że nie planowaliśmy brać kebabu na wynos, poprosiliśmy menu.
Asia - Kelnerka przyniosła nam z sąsiedniej sali menu – długie, wąskie, zalaminowane, ot takie „barowe”.
Igor - Ledwo usiedliśmy, od razu poczuliśmy żar bijący od pobliskiego pieca. Postanowiliśmy więc przenieść się do drugiej sali, gdzie jak zapewniła kelnerka będzie chłodniej.
Asia - Ta sala przypomina restaurację – na stołach położone są obrusy, materiałowe serwety, naszykowane są sztućce.
Igor - To duży kontrast do barowego „przedsionka” jaki widać od wejścia. Od razu poczuliśmy się przytulnie i rozpoczęliśmy czytanie karty dań.
Asia - Wybór nie jest niestety imponujący, możemy znaleźć dania z wieprzowiny, wołowiny, kurczaka i baraniny. Są też tureckie desery i pizze. Można napić się tureckiej herbaty, choć turecka jest tylko filiżaneczka, a herbata zwykła – czarna.
Igor - Ponieważ chcieliśmy spróbować za jednym razem jak największą ilość rodzajów mięs, zdecydowaliśmy się na "Mix Grill" - kompilację czterech mięs.
Asia - Jako że do dania nie są dołączone dodatki zamówiliśmy jeszcze: ja turecką kaszę (kuskus), a Igor frytki.
Igor - Na dole menu napisane jest za to, że wszystkich dań podawany jest "zestaw specjalnych sosów"... jakich nie wiemy, nie podano ich nam.
Asia - Korzystając z przerwy po złożeniu zamówienia obejrzeliśmy sobie lokal. Ja oczywiście zawitałam do toalety - znajdującej się pomiędzy obiema salami. Toaleta jest mała. Po jednej kabinie dla każdej z płci i wspólna malutka umywalka. Niestety brudna podłoga, brak papieru i brudna umywalka nie świadczą zachęcały do dłuższego - niż to konieczne - pobytu.
Igor - A to w sumie dziwne, bo na całą restaurację było dwoje kelnerów. Na te kilkanaście stołów w naszej sali zajęty był tylko jeden. Więc kiedy nasza kelnerka obsługiwała kogoś w pierwszej sali, w nas "pilnował" jej zmiennik. Nic by nie szkodziło, jakby kiedyś wszedł do toalety aby i tam "popilnować".
Asia - Po jakichś 20 minutach od zamówienia kelnerka przyniosła duży talerz (wielkości takiego od pizzy) i dwa talerze dla nas. Zapytała czy coś jeszcze sobie życzymy. Nieśmiało przypomnieliśmy o kuskusie i frytkach, okazało się jednak, że te leżą na głównym talerzu - ukryte pod mięsem.
Igor - Mięso wyglądało bardzo apetycznie, z małymi problemami udało nam się rozpoznać ich rodzaje po konsystencji. No niestety, wszystkie smakowały niemal identycznie! Kurczaka wyróżniały jeszcze kostki, które były w każdym kawałku mięsa.
Asia - Mięso tylko wyglądało apetycznie. Fakt - było miękkie, ale jak na turecką kuchnię całkowicie bezbarwne. W przeciwieństwie do mojego kuskusu, który wpalał mi podniebienie przy każdym kęsie. Zupełną porażką był natomiast wspomniany kurczak - miał tak miękką, gumowatą skórkę... fuj.
Igor - Frytki zaś były... ani świeże, ani na świeżym oleju, ani chrupiące, ani tym bardziej smaczne. Ot maczane w oleju, przypalone, ziemniaczane kikuty.
Asia - Mnie jeszcze w całym daniu brakowało warzyw, ale sama jestem sobie winna - nie doczytałam w menu, że akurat to danie podawane jest bez bukietu surówek.
Igor - Smakując sobie jedzenie, nasze uszy wychwyciły jeszcze jedno. No muzyka w tym lokalu jest jakaś dziwna. Nie pasująca ani do części barowej, ani restauracyjnej. Powiem nawet, że w pubie byłoby mi ciężko przy tym spokojnie usiedzieć. Właściciele Istambulu serwują swoim gościom dicho.
Asia - Gdyby to jeszcze było tureckie disco... Niestety, nasze uszy narażone były na "umc umc".
Igor - Wychodząc z knajpy miałem mały mętlik w głowie: wszedłem do baru, siedziałem w restauracji, zjadłem jak w "fastfoodzie", muzyki nasłuchałem się jak w dyskotece, zapłaciłem jak w renomowanej knajpie. Swoją drogą dziwi mnie ta kakofonia stylów. Jakoś sobie nie wyobrażam spotkania biznesowego lub osób w dojrzałym wieku, bo chyba do takich klientów celowała restauracja Istambul (dawniej Krokodyl), płacących słone ceny za jedzenie w towarzystwie muzyki dyskotekowej.
Asia - Ceny w Istambule nie należą do najniższych. Dania mięsne są po 27 zł plus 4 zł za frytki/ryż/kuskus. Pół litr piwa beczkowego za 8 zł, filiżaneczka tureckiej herbatki (na 4 łyki) za 3 zł, a kawa... no kawy to się jeszcze nie napijemy, bo "ekspresu nam jeszcze nie przywieźli" (cytat z kelnerki na moje pytanie o kawę).
Igor - Kiedy dostaliśmy rachunek - podany na stolik wydrukowany paragon z kasy, stwierdziłem, że albo kelnerka dała nam prezent (nie naliczona herbata), albo już o niej zapomniała. Podobnie z kaszą kuskus, której także nie mamy na rachunku.
Asia - Herbatka to może darmowa przystawka? Kuskusu i frytek było zaś tak mało, że mam wrażenie iż kelnerka podała nam pół porcji jednego i pół drugiego - stąd jedna pozycja na rachunku. Nadal jednak zastanawia mnie co się stało z sosami "dodawanymi do każdego dania". Zrobię jeszcze jedno podejście, aby spróbować kebabu durum.
Igor - Tak, ten jest godny polecenia, bo sam nie raz go już próbowałem podczas wieczornych wizyt na Pietrynie. Tak czy inaczej, właściciele Istambulu chyba tylko chcieli otworzyć restauracyjkę w Łodzi, jako hobby lub sam nie wiem co. Właściwą działalność ich spółka prowadzi w Nadarzynie, gdzie handlują ciuchami.

Wydatki:
Mix Grill 50,00 zł
Frytki 4 zł

Ocena (skala od -5 do +5):
obsługa: +3
jedzenie: +2
czas: +4
wystrój: +4
czystość: +4

Ogólna ocena:

Istambul
Łódź ul. Piotrkowska 88
tel: 042-632 00 96

21 gru 2007

China Bar - halo halo Azjato

Igor: W szale przedświątecznych zakupów zgłodniałem...
Dość mało oryginalnie, przedświąteczne zakupy postanowiłem zrobić w Manufakturze. No ale nie o tym tu mowa. Jak już tu raz wspominałem z założenia nie przepadam za fast foodami, ale nie jestem radykałem. Bywając w Manufakturze, czasem zaglądam do tej oazy fasfoodowej na pierwszym piętrze. I tym razem były tu tłumy, i tym razem największe koło najmniej oryginalnego McD... . Ja wybrałem China Bar.
Jest to dość spokojne miejsce. Na uboczu, najdalej od całego tego zgiełku, niemal schowane za ruchomymi schodami kierującymi w stronę kina. Kiedyś pamiętam, że była tu jakaś inna knajpa, chyba z kebabem. No ale widać, nie wytrzymała konkurencji sąsiadującej Marhaby.
Mimo że to fast food, to jednak jest tu nieco inaczej niż w wietnamskich budach. Przede wszystkim czyściej! Cała ściana tej restauracyjki, wyłożona jest orientalną mozaiką. Kucharz też jest orientalny – i tu podobieństwo do budek, bo także ten nie umie po polsku ;-)
Tak więc gdy podszedłem do lady, pan Azjata się spojrzał na mnie i począł wołać “halo halo” do kogoś na zapleczu. Po kilku chwilach sam tam zniknął...
Nie przejąłem się, bo miałem dodatkowy czas na wybieranie. W Asia Bar podawane są zasmażane ryże, kurczaki w kilku smakach, wieprzowiny i wołowiny. Dostrzegłem też rybki i orientalne makarony. Zdecydowałem się na porcję smażonego ryżu z wieprzowiną. Jest to bezpieczne jedzenie jak na pierwszy raz w nieznanej knajpie. Jest to koszt 13,50 zł, co uważam za nie wygórowaną cenę.
Po zapłaceniu, otrzymałem numerek i instrukcję – gdy pojawi się pański numer u nas na ladzie, proszę podejść i odebrać jedzenie. Poszedłem więc poszukać sobie jakiegoś miejsca do siedzenia. Na pojawienie się mojego numerka nie musiałem czekać długo – jakieś 7 minut.
Jedzonko wydawał Azjata, no ale do rozpoznawania cyferek nie trzeba znać polskiego :-) Dostałem talerz z kopczykiem ryżu, reszta to już samoobsługa. Sam musiałem sobie wybrać sztućce, wstawione w jeden z kubków przy kasie. Widelczyki i noże oczywiście plastikowe, dobrze że choć serwetki były i talerz nieplastikowy.
Jedzenie wyglądało i pachniało smacznie. Wszystko ciepłe i co najważniejsze smaczne. W kopczyku zasmażanego ryżu, znalazłem kawałki smażonego jajka, warzywa i wieprzowinę. I powiem Wam, że nie było to kilka kawałeczków na krzyż, ale dość spora ilość kawałków dobrze wysmażonego mięsa. Całość godna polecenia! Aha i jeszcze jedno, nazajutrz mój żołądek nie miał uczucia ciężkości po spożytym jedzeniu, co jak już opisywałem z Asią, czasem mi się zdarzyło po wizycie w innych restauracjach.

Wydatki:
13,50 zł

Ocena (skala od -5 do +5):
obsługa: +1
jedzenie: +4
czas: +4
wystrój: +2
czystość: +2

Ogólna ocena:


Manufaktura
Łódź ul. Karskiego 5

Wyświetl większą mapę

PokazuJemy czytelników strony